Dzień 9
3.06.2012 r.
Pierwsza noc w całości przespana. W nijakim nastroju udaje
się na poranna toaletę, a następnie do sklepu Meny, z zamiarem kupna chleba i
oddania nazbieranych butelek. Pechowo, wszystkie sklepy w Norwegii są w
niedzieli zamknięte.
Po ogromie racji żywieniowych, które spożywam, dochodzę do
wniosku, że mój organizm podjął już decyzję o wcześniejszym powrocie do Polski.
Nie możemy wynaleźć sobie z Maksem żadnego zajęcia, toteż
sjesta trwa już właściwie cały dzień. Jedyną zmianą jest przeniesienie się z
namiotów na wzgórze Vardas, oddalone o 15 minut spaceru od kampingu.
Wokół mnie coraz bardziej ochoczo spacerują czerwone mrówki,
których ukąszenie jest ponoć bardzo bolesne.
Zaczyna padać. Po raz 14-sty w ciągu tego dnia.
A jednak reguła, wedle której
gdy nie dzieje się nic niezwyczajnego, zdarza się coś niespodziewanego,
sprawdza się! Znudzony bezczynnością, postanawiam pobiegać. W drodze powrotnej
zostaje zaczepiony przez Norwega, jak się później okazało, 73-letniego,
przemiłego Johana. Moja odpowiedź: „Sorry, but I speak English”, nie wróży
nawiązania głębszej znajomości, jednak Johan swobodnie włada językiem
angielskim. Podobnie jak niemieckim, francuskim i rosyjskim .
Johan lubi korzystać z Facebooka i nowe technologie. I choć
dla jego żony to dziwactwo, śmieje się, że to nie jego wina, że urodził się aż
73 lata temu i dlatego teraz stara się korzystać ze wszystkich dobrodziejstw
współczesnego świata. Uważa strajkujących Norwegów za półgłówków, którzy mają
wszystko, czego potrzebują, mimo to chcą więcej i więcej. Mówi też, że
Norwedzy, jako bardzo bogaty naród, mają w bankach łącznie 2000 miliardów koron
norweskich, co po szybkim przeliczeniu daje 1000 miliardów złotych (niestety –
ani Johan, ani ja, ani mój współlokator namiotowy - Maks nie potrafimy określić
tej jednostki; podejrzewamy, że tysiąc miliardów to tryliard). Johan mówi, że
Norwedzy byliby jeszcze bogatsi, bo w 2010 odkryto kolejne, wielkie złoża ropy
naftowej na terytoriach morskich należących do Norwegii. Jednak Norwedzy wolą
łowić ryby i cieszyć się pięknem i czystością swojego kraju, czego Norwegii
odmówić nie można.
Johan jest tak otwarty i pełen energii, że zaczynam mieć
podejrzenie co do jego skandynawskiej narodowości. Ostatecznie rozwiewa
wszelkie moje wątpliwości, gdy w odpowiedzi na sugestywne pytanie: „Do you know
somebody who need some help with housework?” dopełnione pełnymi rozpaczy
słowami „Since almost three weeks I couldn’t find any job”, czy „I’m just
student, you know…” jak każdy rodowity Skandynawianin , wspiera mnie dobrym
słowem w poszukiwaniu pracy, ale choć bardzo chce, nie jest w stanie mi pomóc.
Mimo to, jestem bogatszy. Poznanie takiego człowieka jest
bowiem wartościowym doświadczeniem.
Pomimo wesołego nastroju
wywołanego nawiązaną znajomością, mam ochotę zajebać wszystkie kraczące jak sam
skurwysyn ptaki w Norwegii.